Na nielegalną aborcję nie miała pieniędzy, więc urodziła i oddała dziecko do adopcji. W rozmowie z naTemat ostrzega jednak młode kobiety przed taką decyzją. - Moja historia jest o
Blankietowej, anonimowej, gdzie nie mam pojęcia, do kogo trafiło, co się z nim dzieje. – Jeśli mijasz na ulicy pięciolatka, od razu zastanawiasz się, czy to nie jest twoje dziecko. A co dopiero, gdy w mediach pojawia się informacja, że znaleziono na śmietniku, w wersalce czy wyłowiono ze stawu dziecko w tym wieku.
Minęła kilka lat, a kobieta twierdzi, że postąpiłaby dokładnie tak samo. Osądzanie innych ludzi przychodzi nam bardzo łatwo, o czym doskonale świadczy historia Marioli. Kobieta cztery lata temu oddała dziecko do adopcji. Nie żałuje, chociaż do dzisiejszego dnia ponosi konsekwencje tamtej decyzji.
Fast Money.
fot. Adobe Stock Nie mogę znaleźć pracy i nie mam z czego żyć. Z bólem serca zdecydowałam się oddać córkę do adopcji. Nie chciałam, aby wychowywała się w nędzy. Możecie nazwać mnie jak chcecie: szmatą, wyrodną matką. Ale ja naprawdę nie jestem w stanie wychować swojej córeczki. Nie zapewnię jej szczęśliwego dzieciństwa, nie wyślę na kolonie, nie stworzę cichego kąta do odrabiania lekcji, nie dam kubka ciepłego mleka na śniadanie. Bo ja nie mam z czego żyć! I nie chcę, żeby moje dziecko też przymierało głodem. Chciałabym dać jej normalny dom Tak strasznie boli, kiedy pomyślę, że moje maleństwo będzie wkrótce do kogoś innego mówić „mamo”. Wkrótce, bo na razie ma ledwie kilka miesięcy. Pewnie patrzy na świat swoimi pięknymi niebieskimi oczkami, ciekawe wszystkiego, co dzieje się wokół. Pewnie nieraz płacze, leżąc w swoim łóżeczku. Albo śmieje się do kogoś nieświadome, jaki los mu zgotowałam. Nie jestem w stanie przestać myśleć o swojej kochanej córeczce, którą przez dziewięć długich miesięcy nosiłam w swoim brzuchu. Im bardziej rosła, tym częściej zastanawiałam się, w jaki sposób zapewnię jej godziwe warunki do życia. Bo że miłości nie zabraknie, byłam tego pewna. To jednak nie wystarczy do wychowania dziecka. Trzeba jeszcze dać mu jeść, ubrać, kupić książki do szkoły. No i zapewnić ciepły, cichy kąt, w którym będzie mogło dorastać, gdzie będzie słuchać bajeczek na dobranoc i budzić się rano z uśmiechem. Mam 27 lat, a życie mnie już nieźle doświadczyło. Od ponad dwóch lat szukam pracy. Ale na wschodzie Polski, skąd pochodzę, nie jest łatwo o jakiekolwiek zatrudnienie. Po skończeniu zawodówki przez kilka lat jakoś wiązałam koniec z końcem, byłam ekspedientką w miejscowym sklepie przemysłowym. Mieszkam kątem u swoich rodziców, którzy sami gnieżdżą się w kawalerce w starym bloku. W dodatku lubią zaglądać do kieliszka, więc do domu przychodzę wyłącznie na noc. Przeszkadza mi pijaństwo ojca i uległość matki, która pije razem z nim, żeby zapomnieć o codziennych troskach. Mam dość smrodu gorzały. Od wielu lat cierpię, że nie mogę normalnie porozmawiać z rodzicami, bo prawie zawsze są mniej lub bardziej zamroczeni. Więc w domu bywam jak najrzadziej: przychodzę, kładę się spać, wstaję i wychodzę. Karol, w przeciwieństwie do mnie, miał własny pokój, a jego rodzice pokochali mnie jak własną córkę i nie mieli nic przeciwko naszemu związkowi. Niestety, Karol postanowił wyjechać na Zachód za chlebem. – Niedługo wrócę, na pewno – przekonywał mnie. – Czas szybko płynie, że nawet nie zauważysz, kiedy znowu będziemy razem. – Będę czekać na ciebie – mówiłam, tuląc się do niego. – Tylko wróć, proszę. Nie zostawiaj mnie samej. Wierzyłam mu. Ale on przepadł jak kamień w wodę. Na początku jeszcze odbierał telefony, a potem zapanowała cisza. Adresu nie miałam, więc nie mogłam pisać listów. A tu wkrótce po jego wyjeździe okazało się, że jestem w ciąży. Byłam przerażona. Jak sobie dam radę? Przecież z brzuchem to już pracy na pewno nie znajdę. Raz cieszyłam się, że już nie będę sama, to znów ryczałam w poduszkę z bezsilności i żalu, że nie tylko sobie, ale także dziecku zmarnuję życie. Kiedy poszłam do sklepu, zobaczyć ubranka dla niemowlaków, wybiegłam z niego z płaczem. Nie było mnie stać nawet na kupno śpioszków! Choćby jednej pary! A gdzie pieluszki, jedzenie, smoczki, wózek? Nie będę w stanie utrzymać mojego dzidziusia! Chodziłam załamana, aż kiedyś usłyszałam w radio, że jest możliwość, aby dzieciątko zostawić w szpitalu. Trzeba podpisać tylko jakiś dokument, który umożliwi znalezienie mu nowego domu. Może powinnam tak zrobić? Nie, przecież to tak, jakbym wyrzuciła maleństwo na śmietnik – odpowiadałam sobie od razu, próbując się przekonać, że jednak dam radę, że będziemy we dwójkę najszczęśliwszą rodziną na ziemi. Im bliżej jednak było porodu, tym to rozwiązanie wydawało mi się najlepszym. I coraz głośniej ryczałam z bezsilności, że nie jestem w stanie zostać normalną mamą, że urodzę kochaną istotkę i zostawię na pastwę losu tę cząstkę mnie. Kiedy urodziłam małą i usłyszałam jej płacz, zemdlałam Gdy mnie ocucono, pomyślałam: ona nie jest już moja. Nie chciałam na nią patrzeć. Nie chciałam jej tulić. Bo wiedziałam, że nie będę w stanie jej zostawić. A wtedy zmarnuję jej życie. Przeze mnie będzie skazana na biedę i poniżenie. Zamiast cieszyć się życiem, będzie martwić się o to, jak przetrwać zimę. Bo latem jest łatwiej. Można podkraść trochę owoców z krzaka i ugotować zupę owocową, iść na jagody czy grzyby, a przy odrobinie szczęścia nie tylko się najeść, ale i sprzedać je turystom. Ale zima jest koszmarem. Człowiek siedzi w domu, w brzuchu burczy, zimno. Ani dorobić, ani jedzenia zdobyć. Najsmutniejsze są jednak zawsze święta. Wszyscy kupują prezenty, cieszą się, ubierają choinki. Patrzę wtedy smutnie na jodłę rosnącą za oknem i czerwone od alkoholu twarze rodziców. Liczę godziny, jakie zostały do końca Bożego Narodzenia. A potem – myślę – znowu będzie normalnie. Czyli – biednie. Nie chcę, żeby moja córeczka też musiała przez to przechodzić. Dlatego zostawiłam ją. Żeby miała lepiej. Na szczęście o adopcję mogą starać się tylko ludzie, którzy mają stałe źródło dochodów i dobre warunki mieszkaniowe, tak wyczytałam w gazecie. Wierzę więc, że maleństwo trafi w życiu na szczęśliwą rodzinę. Będzie kochane, przytulane i nie zazna głodu. A o moim istnieniu nawet nie będzie wiedzieć. Czytaj także:„Mąż mnie zostawił, bo nie mogłam zajść w ciążę przez chorobę. Odszedł do ciężarnej kochanki” - historia Hanny „500+, 300+, bony turystyczne, 13. emerytura i co jeszcze??? Jak można twierdzić, że takie rozdawnictwo jest ok?”„Zostałam sama z dwójką dzieci. Mój były mąż korzysta z życia, a ja nie mam, kiedy się w tyłek podrapać”
Adrian mówi "mamo" do Moniki i "tato" do Łukasza. Asi prawie nie zna, chociaż to ona go urodziła. Artura - biologicznego tatę - mógł widzieć przypadkiem, kiedy ten obserwował go z ukrycia pod przedszkolem. Dziś wszyscy czują się ofiarami kłamstwa sprzed lat. Adrian mówi "mamo" do Moniki i "tato" do Łukasza. Asi prawie nie zna, chociaż to ona go urodziła. Artura - biologicznego tatę - mógł widzieć przypadkiem, kiedy ten obserwował go z ukrycia pod przedszkolem. Dziś wszyscy czują się ofiarami kłamstwa sprzed listopad 2011 roku. Asia patrzy na test ciążowy i jest gotowa urodzić dziecko. Razem z matką, siostrą i babcią mieszka w 27-metrowym mieszkaniu w centralnej Polsce. Kobiety przeprowadziły się tu, bo ojciec Asi Starszy o sześć lat, ale życiowo na tym samym etapie. Nie ma nic. Mieszka razem z ojcem i babcią na innym decyduje się ukrywać brzuch w końcu staje się widoczny, wynajmują mieszkanie. Chodzi o to, żeby o dziecku nikt się nie lipcu 2012 roku Asia pisze z ***. Jestem już w 8 miesiącu ciazy. Muszę wyjechać i urodzić rodzice nie moga sie dowiedziec.. (pisownia oryginalna - red.)Nie ma odpowiedzi. Mijają dwa dni. Asia znowu siada do komputera:Witam. Jestem w 8 miesiacu ciazy, musze jak najszybciej wyjechac z miasta i urodzic nie mam na to srodkow poszukuje rodzicow adopcyjnych ktorzy beda dobrze wychowywac moje dziecko. (pisownia oryginalna - red.)Po kilku godzinach dostaje powiadomienie. Przyszła nowa Twój post na forum i postanowiłam do Ciebie napisać, bo my jesteśmy kochającym się i szanującym małżeństwem, które pragnie zaadoptować kruszynkę (...) Myślę, że to, że mamy już dziecko da Ci gwarancję, że będziemy dobrze potrafili zająć się Twoim maluszkiem (...) Na tą malutką istotkę z jednakowym zapałem czekają trzy serduszka. Będziemy kochać tak mocno jak to można sobie wiadomością podpisuje się Monika. Potem będzie tłumaczyła, że przeglądała ogłoszenia, żeby komuś pomóc. Poza bezdusznymi urzędniczymi pierwszym spotkaniu z Asią mówi, że rozpoczęła z mężem szkolenie dla przyszłych rodziców adopcyjnych. Nigdy go nie się dogadują i Asia przeprowadza się do Moniki. W pięknym domu zostaje do momentu rozwiązania. Dziewczyna czuje się bezpiecznie – nikt jej nie zdekonspiruje, niczego jej nie za kłamstwo sprzed lat / Wideo: TVN24 Łódź Adrian ma kilka dniAdrian. Zdrowy chłopczyk przyszedł na świat przez cesarskie cięcie. W szpitalu jest z mamą przez cztery dni. Regularnie odwiedza ich Monika. To ona karmi butelką chłopca, zmienia mu pieluszki. Przytula, kiedy się już po powrocie do domu mówi, że nie chce zbliżać się do Jeszcze obudzi się we mnie instynkt macierzyński i nic z tego nie będzie – Adrianem opiekują się nowa "mama", nowy "tata" i starsza o dziewięć lat "siostra".Adrian ma dwa tygodnieW urzędzie stanu cywilnego stawiają się dwie osoby. Asia, czyli biologiczna matka, i Łukasz, mąż rubryce "ojciec" wpisuje swoje dane. Sytuacja Adriana – z prawnego punktu widzenia - wygląda więc tak:Matką, posiadającą wszystkie prawa do opieki jest 19-letnia 41-latek posiadający inną żonę i inne po powrocie mówi Monice, że chciałaby widywać dziecko. Żeby upewnić się, że wybrała mu dobrą ma dziewięć miesięcyJest kwiecień 2013 rozpoczyna kolejny etap zdobywania praw do opieki nad Adrianem. Zgłasza się w urzędzie w celu uznania dziecka swojego męża. To proces. W jego trakcie trzeba sprawdzić, czy dziecko ma dobre relacje z osobą, która ma je adoptować. Monika jest w kontakcie z biologicznymi rodzicami Adriana. Częściej z matką. Kiedy ta skręca rękę, załatwia jej nawet prywatną wizytę u dobrego Artura, biologicznego ojca, wysyła pierwsza rozprawa za nami, teraz będziemy czekać na termin do psychologów na badanie więzi z dzieckiem, pozdrawiam – pisze dzięki za informacje – odpowiada ktoś z numeru należącego do się Wielkanoc. Monika dostaje kolejne wiadomości:Witam ja jednak narazie nie bede przyjezdzal jest u pani rodzina i niebede przeszkadzal w maju przyjde tak bedzie lepiej wesolych swiat:) dla wszystkichPani moniko narazie nie przyjade musze wyjsc na prosta i dopiero a jak krolewicz?" (pisownia oryginalna - red.)Adrian rośnie. Stawia pierwsze kroki, czuje się ma rok i osiem miesięcyAsia zrzeka się praw do opieki nad dzieckiem na rzecz Moniki. Formalnie wygląda to więc tak: Matką jest Monika, która przysposobiła nieślubne dziecko męża. Posiada pełne prawa do jest jej wskazuje na to, że dzika adopcja skończyła się sukcesem...Adrian ma rok i dziesięć miesięcyDo Moniki dzwoni Powiedziałam mamie i babci o dziecku – słyszy w słuchawce. Asia płacze. Mówi, że to był zły pomysł. Że ona nie może żyć z myślą, że porzuciła dziecko. Że musi je Adrian to nie odkurzacz. Nie mogę ci go teraz oddać, dlatego że zmieniłaś zdanie – odpowiada inaczej pamięta tę rozmowę. Monika ma jej mówić, że "ma siedzieć cicho". Bo jak nie, to sprawa trafi do My się z tego wyliżemy, mamy pieniądze na adwokatów. Wy będziecie mieć przewalone – ma rok i jedenaście miesięcyAsia pojawia się w prokuraturze. Zgłasza, że popełniła przestępstwo. Podobnie zresztą jak Monika i Łukasz. Rusza lawina. Misternie przygotowany plan zaczyna się oskarża Asię i Łukasza o wyłudzenie poświadczenia nieprawdy, a Monikę o podżeganie do popełnienia przestępstwa. Wszyscy dobrowolnie poddają się karze grzywny i roku więzienia "w zawiasach" na dwa lata. Śledczy na tym jednak nie poprzestają. Kierują do sądu wniosek o unieważnienie podkreślają, że:Formalnie ojcem dziecka jest człowiek, który przyznał się do kłamstwa w urzędzie stanu cywilnego. Dlatego też bezprawnie zyskał prawa do opieki nad dziecka jest kobieta, która bezprawnie zdobyła prawa do opieki. Uznając dziecko męża, oparła się na wyłudzonym przez męża ma trzy lataW domu Adriana pojawiają się pracownice społeczne, wezwane przez sąd. Oglądają zdjęcia rodzinne, przyglądają się zabawkom w pokoju chłopca. On zawstydzony chowa się za nogami urzędniczek jest proste: stwierdzić, czy chłopcu jest dobrze w domu ludzi, z którymi nie jest społeczne pojawiają się też u Asi. Notują, że dziewczyna nie ma warunków na przyjęcie dziecka. Zapisują też, że nie ma pomysłu, jak poradziłaby sobie z wychowaniem dziecka, którego prawie nie ma pięć lat Wraca z wakacji. Cieszy się na powrót do przedszkola. Nie wie, że niedługo sąd wyda wyrok w jego rodzice jadą do sądu, on zostaje pod opieką i Łukasz prawie mdleją w sądzie, kiedy słyszą wyrok:- Uznanie ojcostwa przez Łukasza R. jest nieważne. Nie ma on praw do opieki – odczytuje uzasadnia:"Należało ustalić bezskuteczność uznania ojcostwa (...) po to, by w przyszłości nie dochodziło do podobnych transakcji pomiędzy rodzicami".Jednocześnie sąd rodzinny zaznacza, że w tej sprawie nie rozstrzyga o przyszłości dziecka. Widzi bowiem, że Adrian będzie szczęśliwy tylko z Moniką i pełnomocniczka, mec. Maria Wentlandt-Walkiewicz, bije na alarm:- Sąd usunął właśnie fundament, na którym opierały się prawa do pozostania Adriana w domu. Biologiczny ojciec może uznać dziecko za swoje. I zabrać je – Jak tylko wyrok się uprawomocni, to przyjadę do Adriana i powiem, że jestem jego wujkiem. Nie mogę zacząć przecież z grubej rury. Najpierw mnie pozna, polubi. Zbliżę się do niego. A potem dam mu szansę. Albo zostanie z tamtymi ludźmi, albo pójdzie ze swoim prawdziwym tatą do domu – ma pięć i pół rokuMonika i Łukasz odwołali się od wyroku. Kilka tygodni przed odczytaniem decyzji sądu drugiej instancji, spotykam się z biologicznym ojcem się spotkać, żeby udowodnić, że "nie jest z patologii".- Zrobiliśmy duży błąd. Byliśmy młodzi, głupi - się wytłumaczyć, czemu przed laty porzucili Psychicznie byliśmy nastolatkami. Mnie sparaliżowało, ją też. Nie mieliśmy pracy, mieszkania ani wsparcia że do końca nie miał pewności, że oddaje Adriana na stałe. Co zatem działo się z synem? Jaki to był układ? - Myślałem, że oni nam chcą pomóc, że trafiliśmy na dobrych ludzi. Że jak staniemy na nogi, to go nam oddadzą. A tamci go nam ukradli - przyznaje, że brzmi to że "tamta rodzina" zabroniła im nagle kontaktów z dzieckiem. Dlatego zdarzało mu się obserwować syna z ukrycia. Pokazuje filmy, które nagrał przy ogrodzeniu przedszkola: jak Adrian biega za piłką, jak bawi się na rodziny walczą o jedno dziecko / Wideo: TVN24 Łódź Adrian ma pięć lat i siedem miesięcyObie pary siedzą po przeciwnych stronach korytarza. Nerwowo czekają na decyzję sądu. Asi nie podoba się to, że pojawiam się na sądowym Po co o tym pisać? To sprawa między nami, naszym synem a tamtymi ludźmi. Zabrali mi dziecko, kiedy sama byłam dzieckiem – mówi przed wyrokiem. Dopiero po pewnym czasie się uspokaja i zgadza na się rozprawa, która szybko zostaje kilkadziesiąt odczytaniu wyroku Asia nie może już rozmawiać. Idzie płakać do łazienki. Bo sąd drugiej instancji prawomocnie uchyla poprzedni wyrok. Uznaje, że dziecko nie może płacić za błędy Adriana formalnie pozostaje więc Łukasz. A Monika – poprzez uznanie dziecka męża – pozostaje Wygrał rozsądek. Pierwszy raz na odczytaniu wyroku leciały mi łzy - komentowała mec. Wystąpimy o kasację. To jeszcze nie koniec - zapowiada ten wyrok to przełom dla rodziny / Wideo: tvn24 Na dzikoCzemu Monika i Łukasz zdecydowali się na lewą adopcję, zamiast przejść tę ścieżkę legalnie i mieć spokój? Bo – jak mówi Izabela Rutkowska, psycholog, specjalista adopcji - procedura legalnej adopcji jest skończyli szkolenia dla przyszłych rodziców. Trwa ono co najmniej kilka miesięcy (często tyle, ile trwa ciąża, czyli 9 miesięcy) i niektóre pary Są informowani o tym, że pracownicy ośrodka adopcyjnego dobierają rodzinę do dziecka, a nie dziecko do rodziny. Dowiadują się, że mogą nie dostać noworodka. Że dziecko może być chore - opowiada Izabela Rutkowska, psycholog, specjalista że rodzice są też uświadamiani, że większość dzieci czekających na adopcję nie pochodzi od matek, które dbały o siebie w czasie Zderzenie z rzeczywistością jest dla wielu nie do zniesienia. Wielu chętnych nie może pogodzić się z tym, że nie wybiorą sobie potomstwa idealnego, którego obraz często stworzyli w swojej głowie - tłumaczy rozmówczyni chętnych odstrasza też czas oczekiwania. Po ukończeniu dziewięciomiesięcznego szkolenia, złożeniu szeregu dokumentów, poddaniu się diagnozom psychologicznym i pedagogicznym trzeba czekać na telefon z ośrodka adopcyjnego. Czasami nawet dwa, trzy W pierwszej kolejności dzieci trafiają do najlepiej ocenionych rodzin. I nie chodzi tu tylko o warunki życiowe, ale też nastawienie do przyjęcia dziecka niezależnie od tego, kim ono jest - opowiada Izabela Polsce dochodzi do około 3 tysięcy legalnych adopcji rocznie. Nie wiadomo, ile jest tych Ta historia pokazuje, do czego może doprowadzić jazda na skróty. Cały ten system czemuś ma służyć. Chroni przez sytuacjami, które mogą z opóźnieniem uderzyć w dziecko - komentuje Agnieszka Czechowska, z którą będzie musiał zderzyć się Adrian, będzie dla niego bardzo trudna. Zwłaszcza że obie pary są w stanie Trudno liczyć na to, że jedna czy druga strona obiektywnie opowie chłopcu o jego przeszłości. To sprawa, za którą jeszcze długo będzie płacił rachunek – uważa Agnieszka Czechowska.*Ze względu na dobro dziecka zmienione zostały dane pozwalające na jego identyfikację
oddałam dziecko do adopcji