Zwierzęta, które możesz spotkać w Twoim domu na Majorce. 1. Jaszczurki. Numer jeden bezapelacyjnie należy do tych gadów. Jaszczurki są wszechobecne na wyspie, znajdziemy je dosłownie wszędzie. Na zewnętrznych ścianach budynków, przechadzające się polnymi ścieżkami, wygrzewające w słoneczku na kamieniach, na ścianach naszych W całym Loro Park na Teneryfie pełno jest udogodnień dla osób niepełnosprawnych, chociaż podjazdy są niestety dla manualnego wózka inwalidzkiego często zbyt strome, ale to pokażą Wam zdjęcia w dalszej części mojej opowieści. Loro Park na Teneryfie natomiast oferuje możliwość wynajęcia wózka inwalidzkiego manualnego lub Numer pięć zajmuje zwierzę, które nie jest owadem, nie kąsa ani nie żądli, ale może być bardzo niebezpieczne dla ludzi.Dziki to zwierzęta występujece w lasach, według Niemieckiego Związku Ochrony Przyrody (NABU), dorosłe samce mogą ważyć do 250 kilogramów, a ich dolne kły wystają czasem z szczęki na więcej niż dziesięć centymetrów. cash. Czy Tajlandia jest bezpiecznym kierunkiem? Jakie dzikie zwierzęta możemy spotkać w tym azjatyckim kraju? W tym wpisie opowiem Ci o ssakach i gadach, które ja spotkałam podczas mojej podróży i czy te spotkania naprawdę były takie straszne 😉 Pamiętam jak przed pierwszym wyjazdem do Azji wiele osób ostrzegało mnie przed różnymi niebezpiecznymi zwierzętami. Słyszałam o wężach, pająkach, rekinach a nawet tygrysach! Oczywiście możemy je tam spotkać, bo faktycznie żyją w tym kraju. Ale czy należy się ich obawiać planując 2 tygodniowy urlop? Jaszczurka spotkana na plaży Rajska wyspa Koh Kradan i jej dzika natura Koh Kradan była pierwszą z wysp na której mieliśmy przyjemność spędzić kilka dni. Od pierwszych chwil oczarowała nas swoją naturalnością i dzikim krajobrazem. Nie spotkacie tam resortów, hoteli ani nawet sklepu. Na wyspie jest jedynie kilka miejsc, gdzie można wynająć domki czy pokoje i zazwyczaj każdy z nich ma swoją niby restaurację 😉 Nasze bungalowy były bardzo skromne. Miałam tego świadomość wybierając nocleg, ale nie to było dla nas istotne. Od początku wiedzieliśmy, że miejsce które wybieramy jest w spokojnej części wyspy, oddalone od pozostałych guesthousów. Miało to wiele plusów. Byliśmy na plaży praktycznie sami i mieliśmy dostęp do najlepszej rafy. Nasz domek oddzialała od reszty wyspy dzika dżungla. I właśnie ta dżungla niektórych mogła przerażać. W żadnym innym miejscu nie słyszeliśmy takich dźwięków, a dodatkowo co jakiś czas budziły nas uderzające w dach kokosy 😉 Drugiej nocy niestety musiałam się wydostać spod moskitiery i udać do toalety. Zapaliłam światło, otworzyłam drzwi i wtedy moim oczom ukazał się wielki, kolorowy ptak. W zasadzie to nie ukazał, tylko nagle wyskoczył trzepocąc przy tym kolorowymi skrzydłami. Domyślam się, że on też był przerażony tą całą sytuacją. Ptak był większy od gołębia, a łazienka bardzo mała. Latał więc jak szalony uderzając o każdą napotkaną przeszkodę. Ja narobiłam takiego hałasu, że z całą pewnością usłyszeli mnie na drugim końcu wyspy. Na środku naszego domku stał wiatrak, który oczywiście stał się moją kolejną przeszkodą. Resztę nocy zastanawialiśmy się jak wypuścić ptaka z łazienki, aby nie wpadł nam do pokoju, ale po wielu próbach poddaliśmy się. Rano odkryłam, że w dachu jest dziura, którą prawdopodobnie ptak dostał się do środka. Niestety nie mam zdjęcia tego ptaka ale mam nadzieję, że będziesz mógł go sobie wyobrazić. To nie ten ptak, ale też nie był groźny 😉 Koh Lanta – małpie gangi i dzikie krowy na plaży Wybierając się na Koh Lantę mieliśmy pewne obawy. W internecie znajdziesz wiele opinii na temat tej wyspy i niektóre nie są zbyt pochlebne. Nas jednak ta wyspa oczarowała a małpy, żaby i krowy nie okazały się takie straszne☺️. Pierwsze nasze tzw „animalne” spotkanie było z małpami. Na południu wyspy są praktycznie wszędzie. Najwięcej można ich spotkać w parku Mu Ko Lanta National Park. Małpy, które występują na tej wyspie to Makaki. Wystarczy wpisać w google to hasło a pojawi się wiele informacji o tym, jak te ssaki są złośliwe. Nawet na pozór słodkie maleństwa mogą narobić wiele szkód. Te które spotkaliśmy były wyjątkowo zuchwałe. Małpy w Mu Koh Lanta National Park Ciekawa sytuacja spotkała nas podczas trekkingu po dżungli. Dwie okazałe małpy stanęły nam na drodze warcząc przy tym i wytrzeszczając swoje ostre zęby. Oj, nie były to słodkie małpki, jakie znamy ze zdjęć. Przed nami szły dwie dziewczyny z Niemiec i już miały zawracać, kiedy wpadł nam do głowy pewien pomysł. Widzieliśmy wcześniej faceta odganiającego kocem małpy, kiedy próbowały wyrwać dziecku napój. Postanowiliśmy więc użyć mojego różowego ręcznika. Wojtek zarzucił go na ramiona i skakał przed nimi niczym goryl, dopiero wtedy raczyły zrobić nam przejście. Szkoda tylko, że takie momenty nie są uwiecznione na zdjęciach. Zazwyczaj są to sytuacje, kiedy najmniej się tego spodziewamy. To tylko tak słodko wygląda, lepiej nie podchodzić 😉 Przygód z małpami było wiele, zwłaszcza w okolicach plaży Bamboo Beach, którą polecam szczególnie odwiedzić. Jedynym minusem tego miejsca był praktycznie całkowity brak cienia. Pewnego popołudnia, zmęczeni od niesamowitego upału, szukaliśmy schronienia od słońca. Dżungla ma wiele do zaoferowania, więc Wojtek niczym Robinson Cruzoe postanowił zbudować nam szałas. Było to idealne miejsce na drzemkę, więc tak też zrobiliśmy. Pomyśl jakie było nasze zdziwienie, gdy nagle na głowę zaczęły nam spadać wielkie liście i bambusowe kije, a wredne małpy grzebały w moim plecaku! Trzeba sobie jakoś radzić 😉 Standard w domkach na Koh Lancie był o niebo lepszy niż na poprzedniej wyspie, jednak tym razem łazienka była „pod gołym niebem”. Wyobraź sobie moja minę widząc brak sufitu w łazience (po przejściach z ptakiem). Jednak szybko przekonaliśmy się do tego miejsca, a prysznic pod niebem pełnym gwiazd był niesamowitym przeżyciem. Niestety przy upałach płynów pije się bardzo dużo, więc ponownie byłam zmuszona pójść w nocy do toalety. Pewnie zastanawiasz się co tym razem mi się przytrafiło? Nie, to nie był ptak, ani wąż. Z toalety wyskoczyła mi żaba! Oczywiście nie obyło się bez krzyku. Ostatecznie żaba okazała sie całkiem przyjazna i kolejne dni spędziła z nami już na bambusowej ścianie domku ☺️. Żaba na „wężu”? Na tej wyspie spędziliśmy najwiecej dni podczas zeszłorocznej podróży po Tajlandii. Czy to możliwe, że spośród dzikich i groźnych zwierząt spotkaliśmy tylko małpy i żabę? O nie, na wspomnianej już Bamboo Beach mieliśmy przyjemność spotkać więcej „leśnych zwierząt”. Dzień sie powoli kończył, jednak my postanowiliśmy zostać na tej cudownej plaży do zachodu słońca. Ludzi można było zliczyć na palcach jednej ręki. Nagle zrobiło sie dość głośno a naszym oczom ukazało się stado krów! Tak, to były krowy. Było ich bardzo dużo, myślę że około 50 sztuk. Rożnej wielkości. Małe, duże, z wielkimi rogami lub bez. Spacerowały sobie całkiem wolne po plaży, brodząc w wodzie i nie zwracając zupełnie uwagi na ludzi i ich dobytek. Jak sie pózniej okazało, to urocze stadko w ciągu dnia skubało sobie trawkę w cieniu drzew, a po południu wybierało się na spacer przy zachodzie słońca. To tylko część stada… Jak widzisz w ciągu 15 dni, czyli standardowego urlopu, nie spotkaliśmy żadnych groźnych zwierząt. Było za to mnóstwo śmiesznych historii. Oczywiście stawały nam na drodze jaszczurki, warany, kraby, ale czy podobnych istot nie spotkacie na wakacjach w Europie ? Spędzając normalny urlop, nie ograniczając się do siedzenia w hotelu, a czasami wchodząc nawet do gęstej dżungli, nie martw się- PRZEŻYJESZ TE WAKACJE ! Nie daj się zniechęcić dziwnymi historiami z internetu i niech strach nie zepsuje Ci wymarzonego urlopu. Weź przykład z Pana poniżej. Nie wystraszył się spotkanego warana na plaży, a nawet pozwolił sobie na bliższy kontakt. Nie zastanawia Was co ten Pan ma na głowie ? I jak uważasz dalej ta Tajlandia taka straszna? A może masz inne doświadczenia ze zwięrzętami w podróży ? Chętnie poczytam o Twoich historiach w komentarzu 🙂 Podziwiając cuda natury na Islandii – lodowce, gejzery, wulkany i wodospady – warto pamiętać o tutejszej florze i faunie. Mieszkańcy wyspy zadbali o to, by ułatwić Ci jej obserwację w warunkach naturalnych dla zwierząt. Widzieliśmy delfiny, wieloryby, foki… Nie udało nam się dostrzec maskonurów. Ale za to prawie zdmuchnęło nas z klifu i dotarliśmy na zachodni skraj Europy. Nie spędzaliśmy długich godzin na przymierzaniu się do idealnego zdjęcia; nie poświęciliśmy też dodatkowych kilogramów bagażu na zabranie specjalistycznego sprzętu. Którego i tak nie mamy. Zdjęciom, które zobaczysz, zdecydowanie bliżej do impresji niż dzieł sztuki, często też nie udało nam się uchwycić co bardziej chyżego zwierzęcia. Ale one naprawdę tam mieszkają ;)! 1. Wieloryby i delfiny Islandczycy wiedzą, że mieszkańcy kontynentu niezbyt przychylnie patrzą na polowania na wieloryby. Dlatego intensywnie rozwijają sektor, który pozwoli im na dalsze czerpanie korzyści z dostępu do tych potężnych zwierząt, ale w sposób niebudzący wątpliwości moralnych – czyli wycieczki krajoznawcze. Wystarczy, że rozejrzysz się po porcie w Reykjaviku lub innym większym islandzkim mieście, a natrafisz na dziesiątki ofert biur gotowych zabrać Cię w rejs. Podobny efekt uzyskasz, wpisując „whale watching” w okno wyszukiwarki. Zdecydowaliśmy się na ofertę firmy Elding w Reykjaviku – była najbardziej przystępna cenowo (9900 ISK, czyli 347 zł za osobę). Jeżeli zależy Ci na obniżeniu kosztów, możesz spróbować wprosić się na czyjąś łódź (słyszałam o powodzeniu takich zabiegów), poszukać w innym mieście (na północy wyspy trafiają się nieco tańsze wycieczki) lub… zdecydować się na podziwianie wielorybów w innym kraju. To nie jest aktywność zarezerwowana dla Islandii. Podobną ofertę znajdziesz np. przy Los Gigantes na Teneryfie. Rejs trwał ok. 3 godzin. Opiekun grupy na początku opowiedział nam w języku angielskim o zwierzętach, które już wkrótce mieliśmy obejrzeć, a w toku wycieczki informował: – Z prawej dwa delfiny! – Z lewej dużo mew, to żerowisko, zaraz powinno coś wypłynąć! Jeżeli ktoś marzł, mógł schronić się we wnętrzu statku lub przywdziać pomarańczowy skafander zatrzymujący ciepło niczym puchowy śpiwór. Wieloryby widzieliśmy w oddali, z kolei delfiny lubiły podpływać do dziobu statku i ścigać się z nim. Po rejsie otrzymaliśmy kupony uprawniające do 20% zniżki w pobliskiej restauracji serwującej morskie dania. Z pewnością podziwianie zwierząt w ten sposób było atrakcją, ale z perspektywy czasu mogę przyznać, że znacznie bardziej urokliwe byłoby oglądanie ich w bardziej kameralnym otoczeniu, na przykład na prywatnej łódce. 2. Foki Z fok słynie przede wszystkim północno-zachodni brzeg wyspy. Najpopularniejsze polecane lokalizacje znajdziesz tutaj. Jadąc od wschodu, zajrzeliśmy po kolei do wszystkich trzech. – Chyba nie ma fok – stwierdziliśmy w pierwszym miejscu, Hvitserkur. Turyści o rozwianych włosach opuszczali punkt obserwacyjny z ponurymi minami. Sprawdziliśmy – nul płetw. – I tutaj też nie ma – uznaliśmy w drugim miejscu, Illugastadir. – Zajrzyjmy jeszcze tutaj – zdecydowaliśmy zrezygnowani. Pogoda nie zachwycała. Chłodno, ciemno. Ale skoro ostatni polecany punkt, Svalbard, znajdował się tak blisko, postanowiliśmy trzeci raz dać losowi szansę. Bingo! Pogoda była fokom niestraszna. Wylegiwały się leniwie na przeciwległym brzegu. W punkcie obserwacyjnym znaleźliśmy lornetki i mrowie rysunków wyskrobanych na ścianach. Według tabliczki informacyjnej do fok nie należy zbliżać się na dystans mniejszy niż 100 metrów, chyba że ciekawska foka sama do Ciebie podpłynie – wtedy przede wszystkim musisz postarać się jej nie przestraszyć. Naszym fokom nie w głowach była kąpiel; wygrzewały się zadowolone w lichych promieniach słońca. 3. Owce Owce zobaczysz na całej wyspie. Nieliczne pasą się za ogrodzeniami i są dość strachliwe, ale zdecydowana większość chodzi wolno i swobodnie, a część zachowuje się nawet bezczelnie – potrafi wskoczyć na drogę przed samochodem. Owce są wypuszczane na pola wiosną, a „zbierane” jesienią; często jest to rodzinne wydarzenie, na potrzeby którego ludzie biorą wolne w pracy i szkole. A przynajmniej brali, bo ostatnio coraz więcej młodych wstydzi się rodziny pracującej na wsi. Owce są oznakowane i jesienią przekazywane swoim prawowitym właścicielom. Nieraz zdarza się, że w ciągu tych kilku miesięcy zwierzak przewędruje wyspę wzdłuż i wszerz. 4. Renifery, konie i lisy Na polach natrafisz także na dzikie konie. Nieraz pasą się nieopodal owiec. Białe i szare lisy najłatwiej spotkać w głębi wyspy. Nie udało nam się natrafić na renifery, więc wklejam poniżej zdjęcie z mojego spotkania z tymi zwierzakami podczas wyprawy na koło podbiegunowe – z okresu, w którym robiłam jeszcze foty kosiarką. 5. Maskonury Te urocze wizualnie ptaki możesz spotkać przede wszystkim na zachodzie wyspy. Szczególnie słynie z nich półwysep Latrabjarg. Gdy dotarliśmy na miejsce, pogoda była kontynuacją tej, która odpowiadała fokom – czyli było zimno, ponuro i wietrznie. Jak się okazało, maskonury nie przepadają za taką aurą. Ostrożnie przemierzaliśmy ścieżki, gdy nieoczekiwane i niebezpieczne podmuchy wiatru ciskały nami na boki. Szukając ptaków gniazdujących na pionowej ścianie klifu, kładliśmy się na trawie. Zgodnie z zaleceniami. Ziemia i skały tutaj uchodzą za niebezpieczne, niestabilne, silnie zerodowane z powodu wiatru i deszczu i dodatkowo osłabione dziurami, które są norami maskonurów. Od kiedy Islandia została zasiedlona, zbierano tu ptasie jaja i polowano na ptaki. W 1886 roku złapano 36 tysięcy zwierząt! Polowanie i zbieranie polegało na spuszczeniu się na linie wzdłuż ściany klifu lub, rzadziej, wspięciu się na nią od strony morza i zbieraniu zarówno jaj, jak i zwierząt. Działania te zostały znacznie ograniczone po 1926 roku, gdy dwóch mężczyzn zmarło wskutek upadku ze znacznej wysokości. Teraz tylko pojedynczy farmerzy kultywują tradycję zbieractwa jaj. A my? Niestety, nie zobaczyliśmy maskonurów na żywo. Na pocieszenie Luk sprawił nam pluszowego :). by Udostępnij znajomym / Share with friendsPolub na fejsbuku / Like Page Kiedy kilka lat temu zbliżały się pierwsze urodziny Zuzi uznaliśmy, że już pora na pierwszą dalszą podróż. Wygłodniali zaczęliśmy wodzić wzrokiem po mapie w poszukiwaniu miejsca, które spełni wymagania przewrażliwionych padł na Teneryfę, choć dotychczas nigdy nie braliśmy Wysp Kanaryjskich pod uwagę, bo kojarzyły nam się z leżeniem na plaży i nicnierobieniem. Spełniała ona jednak nasze kryteria czyli: przewidywalny i przyjemny klimat (słońce, ale bez męczących upałów), egzotyka, ale wersja europejska (czytaj: bezpiecznie dla malucha) i ograniczony obszar żeby mnie nie poniosło z listą miejsc do zobaczenia – wyspa była więc wyborem idealnym ; )Kiedy zaczęliśmy czytać o Teneryfie pomyśleliśmy, że może być całkiem ciekawie. Jakiż wielki był nasz błąd w postrzeganiu Wysp Kanaryjskich przekonaliśmy się jednak dopiero na miejscu, gdy po kilku dniach byliśmy już zakochani w tym zakątku lata później. Na pierwsze wakacje z kilkumiesięczną Zosią bez wahania wybraliśmy Lanzarote i Fuerteventurę. Chociaż wiemy już, że z dziećmi można latać praktycznie wszędzie to Wyspy Kanaryjskie są miejscem idealnym do odpoczynku dla maluchów i ich rodziców, a jednocześnie może to być w miarę aktywny wypoczynek ; ) A to nasza lista…10 miejsc, które warto zobaczyć na Teneryfie:Wulkan Pico del TeideTeide – symbol Teneryfy, najwyższa góra Hiszpanii wnosząca są na wysokość 3 718 m i punkt obowiązkowy zwiedzania wyspy. Wejście na szczyt Teide wymaga jednak zezwolenia udzielanego przez Park Narodowy a dzienna liczba wejść jest limitowana. Ale i bez tego można wjechać kolejką linową Teleferico del Teide na wysokość ponad 3 500 m i przejść jedną z kilku tras o Teide, gdzie zdobyć pozwolenie i zarezerwować wjazd tutaj. Uwaga: z uwagi na wysokość wjazd na Teide nie jest wskazany dla dzieci poniżej 2. roku Las CanadasKaldera Las Canadas, czyli obszar otaczający Teide będący jednocześnie parkiem narodowym wpisanym na listę UNESCO. Położona na wysokości ponad 2000 m Las Canadas robi niesamowite wrażenie, zwłaszcza jeśli widzi się wulkaniczne krajobrazy po raz pierwszy w życiu. Jadąc drogą mijamy pola lawy o przeróżnych barwach: zielone, żółte, czerwone, brązowe czy czarne… Według teorii naukowców kaldera jest pozostałością po istniejącym tutaj wcześniej gigantycznym (średnica kaldery to 17 km!) wulkanie, który zapadł się tworząc miejsce dla następcy – Pico del z najbardziej charakterystycznym miejscem Las Canadas są formacje skalne Roques de Garcia, której poszczególne elementy noszą nazwę „palec Boży” czy „katedra”.Obszar kaldery porastają także wielkie (2-3 metry wysokości) i piękne purpurowo-czerwone tajinaste rojo, które zakwitają w maju i kwitną przez dwa miesiące stając się ozdobą parku narodowego i jego kosmicznych krajobrazów. Czerwone tajinaste to roślina endemiczna Teneryfy, rosną tylko na jej specyficznej lawie na wysokościach od 1 000 do 2 200 m Los GigantesCiągnące się na dystansie kilku kilometrów strome i surowe 600-metrowe klify Los Gigantes najlepiej podziwiać z pokładu łodzi wycieczkowych. Dodatkową atrakcją mogą być też pływające dokoła delfiny, a nawet mniejsze okazy wielorybów. MascaNiezwykle malowniczo położona, niewielka wioska w Górach Teno na północno-wschodnim wybrzeżu Teneryfy. Kiedyś bardziej dostępna od strony oceanu niż lądu stąd ponoć zamieszkiwana przez piratów. Do wioski prowadzi kilka kilometrów krętych i wąskich serpentyn, co jest już atrakcją samą w sobie, ale raczej dla doświadczonych kierowców ; ) Widoki zapierają dech! GarachicoW przeszłości Garachico było jednym z głównych portów wyspy, skąd wypływały do Europy i Ameryki statki załadowane winem i cukrem z trzciny. Na początku XVIII w. doszło do erupcji wulkanu w wyniku czego zniszczeniu uległa część miasta oraz port, co zakończyło okres rozkwitu Garachico. Katastrofę tę przetrwała niewielka forteca Castillo de San Miguel z charakterystycznymi wieżyczkami do obrony portu w przypadku ataku przez piratów. Przy fortecy znajduje się też zejście do słynnych „basenów” El Caleton. Spływająca do oceanu lawa zastygając utworzyła ciekawe formacje, które zalane przez przypływ utworzyły różnych kształtów naturalne baseny. Ścieżki, mostki i drabinki, po których można zejść do wody to już zasługa ludzi. W takich okolicznościach przyrody nawet zimna woda nie zniechęca od kąpieli ; )W samym miasteczku warto przejść również na Plaza de la Libertad, nad którym góruje biała wieża kościoła zwieńczona Milenario, czyli Tysiącletnie Smocze DrzewoDrzewa smocze (draceny) to endemity Wysp Kanaryjskich i Madery. Gigantyczny smokowiec z Icod de Vinos jest uważany za najstarszy okaz tego gatunku na świecie (szacowany wiek 600-800 lat). Dla Guanchów, czyli ludu zamieszkującego Wyspy Kanaryjskie przed kolonizacją hiszpańską, drzewa te posiadały właściwości magiczne. Zapewne miało to związek z żywicą, która w kontakcie z powietrzem zmienia kolor na czerwony, przez co zwano ją smoczą najlepszy widok na tego kilkunastometrowego brokuła :) rozpościera się z przyjemnego placyku Plaza de Lorenzo pobliżu Icod de Vinhos znajduje się zatoka San Marco – coś w sam raz dla zwolenników czarnego, wulkanicznego piasku, bardziej kameralnej atmosfery i możliwości zjedzenia świeżej ryby z kanaryjskimi sosami mojo i pomarszczonymi ziemniaczkami przy szumie LagunaA właściwie San Cristobal de la Laguna, co brzmi dumnie jak przystało na pierwszą stolicę wyspy. Z tego okresu zachowały się rezydencje wybudowane w kanaryjskim stylu. Zwiedzaniu starówki, wpisanej na listę dziedzictwa UNESCO sprzyja fakt, że jest ona wyłączona z ruchu samochodowego. Mimo to, czuć że okolica żyje nie tylko turystami, ale bawią się tu także lokalsi – mieszkańcy i studenci tutejszego OrotawaKolonialny klimat miasta nadal unosi się w powietrzu. Miasteczko słynie przede wszystkim z Casa de los Balcones (Dom z Balkonami) znanej z uwagi na kunsztowne drewniane balkony ze zdobieniami w kształcie kwiatów z XVII w. W zasadzie na wyróżnienie zasługiwałoby kilka sąsiadujących ze sobą kamienic przy ulicy San Francisco. Ta najbardziej znana, uważana za perłę architektury kanaryjskiej, znajduje się pod nr 3. Wewnątrz mieści się centrum rękodzielnicze i sklep z oryginalnymi wyrobami oraz piękne wiele osób na tym kończy zwiedzanie Orotawy a to spora strata. Warto pospacerować wyjątkowo stromymi, brukowanymi uliczkami miasta. Wejść do molino czyli młyna, gdzie nadal wytwarzana jest mąka gofio, zajrzeć do ogrodu botanicznego Hijeuela del Botanico nazywanego „córeczką botanika” z uwagi na powiązania ze znacznie większym ogrodem w Porto da Cruz. Podziwiać panoramy miasta z okolic Plaza de la Constitucion i ogrodu Quinta Roja pełnych ceglastych dachów. Czy wreszcie zobaczyć kościół San Agustin z oryginalnie zwieńczonymi wieżami. A w międzyczasie wstąpić jednej z tutejszych lodziarni ; )Loro ParkW Loro Parku interesujący dzień spędzą i mali, i duzi gości ; ) Pokazy lwów morskich (nasze ulubione!), delfinów i orek. Strefa kolorowych papug i ich występy. Osobny pawilon dla pingwinów. Mini zoo czy oceanarium z podwodnym tunelem. Dzień mija niepostrzeżenie… ; ) Poza Loro Parkiem w Puerto de la Cruz jest jeszcze kilka innych atrakcji, stara część miasta z portem, czarne plaże, kompleks basenów zaprojektowane przez Cesar Manrique czy ogród botaniczny. Plaża TeresitasPlaża Teresitas, jest obok Teide, znakiem rozpoznawczym Teneryfy często pojawiającym się w folderach reklamujących wyspę. Kilometrowej długości plaża ze złocistym piaskiem i palmami, malowniczo wciśnięta pomiędzy góry Anaga a ocean, leży zaledwie kilkanaście minut jazdy od stolicy. Przypadek? Nie, bo plaża została usypana z piasku przywiezionego z Sahary ; ) Dodatkowym plusem jest falochron, który sprawia, że zawsze są warunki do kąpieli. Warto też podjechać na punkt widokowy, skąd roztacza się wspomniana pocztówkowa panorama ; ) 11. Góry Anaga i ścieżki zmysłów (Sendero Sendidos)Góry zajmujące północno-wschodni kraniec Teneryfy to idealne miejsce na przejażdżki górskimi serpentynami albo trekkingi z dala od tłumów miejscem do odwiedzenia są także „ścieżki zmysłów„, czyli krótkie trasy spacerowe prowadzące przez stary las wawrzynowy. Ścieżki początek swój mają przy Cruz del Carmen, gdzie znajduje się także taras widokowy, skąd podziwiać można nieco dalej dojeżdżamy do punktu widokowego Pico del Ingles, skąd z kolei widać stolicę wyspy – Santa Cruz oraz wąwozy i wierzchołki wchodzące w skład pasma El MedanoMiejscowość z innej bajki. Nie jest to ani typowe kanaryjskie miasteczko ani kurort pełen głośnych Brytyjczyków czy niemieckich emerytów ; ) trafiliśmy tu trochę przez przypadek, bo El Medano znajduję bardzo blisko lotniska (tego południowego).El Medano jest spokojne, na swój sposób eleganckie, ale i hipsterskie i kolorowe bo to stolica Teneryfy jeśli chodzi o sporty wodne (windsurfing, kite), z przyjemną, luźną atmosferą, bez zadęcia i bez tłumów. Idealne miejsce na kilka godzin plażowania czy kawę i spacer przed wylotem z Teneryfy. Nazwa miejscowości oznacza „wydmę”. Jest tu naturalna jest plaża, wzdłuż której częściowo ciągnie się spacerowa promenada. No i jest charakterystyczna góra Montana Roja. Ciekawych miejsc na Teneryfie jest znacznie więcej, te 12 po prostu TRZEBA zobaczyć ; ) A najłatwiej po wyspie podróżować wynajętym oferty i zarezerwuj samochód na Teneryfie Czytaj także:

niebezpieczne zwierzęta na teneryfie